Na osiedlu przy śmietniku,
stoi dzik przy drugim dziku,
i chrząkają wciąż do siebie,
że lepiej im nie będzie nawet w niebie.
Ludzie bardzo o nich dbają,
różne rzeczy wyrzucają.
Jest tu marchew, głąb kapusty,
i po mleku karton pusty,
niby pusty, ale pachnie,
dzik go szybko szablą machnie.
Jest pół tortu i kiełbasa,
dzik, ochoczo przy niej hasa.
Teraz żyć lat może dwieście,
lecz nie w lesie, tylko w mieście.
W lesie tylko są żołędzie,
i ich szukać trzeba wszędzie.
W mieście ludzie wszystko mają,
więc i dzikom trochę dają.
To dzikowi się opłaca i do lasu już nie wraca.