Nie doceniamy drzwi. Z jednej strony chronią nas przed tym, co czyha na zewnątrz a jest to życie. Tak ale to banał. Podobnie, jak banałem jest stwierdzenie, że mój dom moja twierdzą. Oraz że to co w domu to nasza ( moja, twoja sprawa ). Oczywiście. Jednak drzwi posiadają jeszcze jedną, niebagatelną zaletę. Jest to judasz.
Judasz pozwala nam stwierdzić, kto mianowicie chce się do nas dostać ( chociaż nie zawsze domyślamy się, w jakim celu ). I daje nam ( judasz ) możliwość decyzji – wpuszczamy natręta czy nie.
Jeśli mieszkamy w domu jednorodzinnym, sytuacja przedstawia się nieco inaczej. W takim przypadku nasz pies decyduje kto wejdzie na nasze podwórko, a kto zostanie potraktowany szczęką i sromotnie podda tyły w podartych spodniach.
W mieszkaniach w blokach judasz jest wynalazkiem prostym a genialnym. Puka ktoś. Bądź dzwoni. Przykładowo. Patrzymy – kominiarz. Otwieramy z pieśnią na ustach – od razu trzymamy się za guzik, pamiętając przy tym, ze jak już ruszymy na miasto musimy koniecznie zobaczyć faceta w okularach. Broń Boże zakonnicę. Kominiarz zwykle jest napruty za przeproszeniem jak stodoła ale to normalne, wszak nikt o zdrowych zmysłach na trzeźwo po dachach biegać nie będzie. Nic to, jak rzekł Pan Michał do swej Baśki. Nic to. Wpuszczamy kominiarza, ten mamrocze, że cug jakiś sprawdzać zamierza, oczywiście prowadzimy go tam i owam po mieszkaniu, jednocześnie w duchu obliczając na co wydamy kumulacje 15 milionów złotych, obecnie oferowanych przez Lotto, wszak trzymamy się za guzik a tu najprawdziwszy kominiarz. Historia się kończy przewidywalnie oczywiście nic nie wygrywamy ale za to mamy cug.
Rozmaici ludzie zwykle pukają do naszych drzwi.
Trzeba jednak uważać, jeśli jesteśmy samotnym mężczyzną bądź kobietą. Ponieważ puka ktoś, przykładowo, patrzymy przez judasz, a tam piękna, młoda blondynka. Naturalnie zaraz przychodzi nam na myśl, iż jest to nowa sąsiadka z półpiętra, tam, gdzie dotychczas pustostan się znajdował, że przyszła się przywitać, zapoznać, pożyczyć soli, cukru, weka do ogórków, gdyż właśnie poczuła nieodpartą potrzebę wekowania, pomimo tego, ze jest listopad, podmiotów wekowania na lekarstwo, a poza tym któż to teraz wekuje jak wszystko w Biedronce można nabyć drogą kupna, za umiarkowaną nie przesadną cenę. Otwieramy. I szok nam się rzuca na oczy ( jako pierwsze ), na uszy, na umysł, na wszelkie zmysły, ponieważ…otóż..za drzwiami, niespodziewanie odkrywamy dwóch panów o jasnych jak len włosach, w identycznych, czarnych garniturach, pod krawatem, trzymających w dłoniach jakieś małe, podejrzane broszurki, a przed sobą, w charakterze tarczy i zachęty zarazem, wielkie zdjęcie pięknej blondynki.
Panowie czekają kilka sekund aż minie nasz szok, ponieważ wszak kogo innego się jednak za drzwiami spodziewaliśmy i nadal chroniąc się za zdjęciem pięknej blondynki, przed naszym rozwijającym się w postępie geometrycznym gniewem oraz rozczarowaniem, mówią: „ Czy miałby/miałaby Pan/Pani ochotę porozmawiać o Jezusie”?